Rozdział
17
*Angela*
Cały wieczór
był udany. Siedzieliśmy wszyscy razem na kanapie. Śmialiśmy się i
wygłupialiśmy. Przypominaliśmy sobie jak to było kiedy....
- A pamiętasz jak .. jeszcze nie chodziłam z
Przemkiem i .. - przerywała Marta, co chwilę śmiejąc się - chodziliśmy
wieczorem, żebym...mogła...gdzieś.. zobaczyć... - skończyła nie mogąc wydusić z
siebie ani jednego kolejnego słowa.
- Tak pamiętam!! A kojarzysz nasze spacery jak
mówiłaś ,,muszę go zobaczyć, muszę go zobaczyć"! - śmiałam się.
- Taa!!! Jak mogłabym o tym zapomnieć. Było
tak prawie codziennie!! - mówiła.
- Prawie codziennie?! Oszalałaś!! Tak było na
okrągło!! Czy świeciło słońce, czy padał śnieg czy deszcz, wiał wiatr to ciągle
było: ,,pójdziemy się przejść?". Odpowiedzi ,,nie" nie przyjmowałaś.
- Nie prawda!!
- Prawda. Nie kłuć się! Nawet mój brat mówił,
że po co my tak ciągle łazimy się przejść. Mówił: ,, zostańcie" a do niej
nic nie docierało! - zwróciłam się do chłopców.
- Naprawdę?! Ciągle chodziłaś się przejść,
żeby mnie zobaczyć? - spytał Przemek.
- No tak - odparła - chociaż też ogólnie
chciałam pogadać.
- Pogadać zawsze można w domu! - powiedziałam.
Marta od powiedziała mi wyciągając do mnie język.
- Osz ty....!!! - rzuciłam się na nią z
łaskotkami.
- Dziewczyny przestańcie!! - powiedział
Przemek. Po powrotnym, spokojnym siedzeniu na kanapie dodał - to wiesz co
Marta, przepraszam cie za te wszystkie rzeczy jakimi cie uraziłem gdy jeszcze
nie byliśmy razem.
- Teraz jest już ok - odparła.
- Dobrze powiedziane ,,teraz" - dodałam.
- Proszę nawet nie przypominaj... - mówiła.
- Co już zapomniałaś? Mi tego nie dałaś
zapomnieć.!
- A o co chodzi..? - spytał zaniepokojony chłopak
- stało się coś?
- Nie, nic się nie stało - powiedziała Marta.
- ,,Nic się nie stało" - powiedziałam
prawie śmiejąc się - przecież ty wtedy..
- Nie mów dalej bo będzie tak jak wtedy.
- Teraz tak nie będzie.. Wtedy, słuchajcie
myślałam, że naprawdę ona sobie coś zrobi - po tych słowach Marta zatkała sobie
uszy palcami i oparła głowę na ramieniu swojego chłopaka - była taka
rozczęsiona. Płakała. Nie mogła się uspokoić. Siedziała przed domem. A nie
myślcie, że było ciepło. Wręcz przeciwnie. Było strasznie zimno. To był wtedy
marzec. Gdy tamtego dnia cie zobaczyła nie dość, że była wściekła. To się o
ciebie bała - skierowałam wzrok na Przemka - wiesz już o jaki dzień chodzi?
- Tak, już wiem - powiedział po czym spojrzał
na Martę.
- To już koniec twojej opowieści - spytała
dziewczyna.
- Tak to już koniec - od powiedział za mnie
chłopak - bardzo cie za ten dzień przepraszam.. - dodał po czym mocno pocałował
i przytulił Martę.
- O jaki dzień chodzi? - spytał Tomek szepcząc
mi do ucha.
- Chodzi o urodziny Przemka. Wtedy był tak
jakby pod wpływem.. wiesz jakim? - skinął twierdząco głową - no i wtedy on z
kumplami jechali w trójkę na motorku ocierając butami o jezdnię.Wtedy Marta się
załamała tym widokiem..
- Dalej już wiem co mogło być.
Po tych
ostatnich słowach chwyciłam chłopaka za rękę i pociągłam za sobą. Nie opierał
się.
- Dobranoc! - powiedziałam.
- Dobranoc! - odparli zakochani nadal się
przytulając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz