sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 13

         W szpitalu byłam kilka dni. Wypisali mnie w środę. Moja ręka nadal była w gipsie i w nim pozostanie przez najbliższe trzy tygodnie.
 Cały czas był przy mnie Damian. Jeśli nie liczyć czas, kiedy musiał być w szkole. No niestety, szkoła. Odwiedzała mnie również rodzina. Nawet odwiedziła mnie Demi – moja kuzynka, którą traktuje jak siostrę, ponieważ mogę powiedzieć jej wszystko a ona mi pomoże. Zawsze sobie pomagamy. Często się ze sobą widujemy. To moja kuzynka i najlepsza przyjaciółka.
            W czasie moich krótkich ‘wakacji’, Emily nie odzywała się do mnie. Chodź byłam na nią jeszcze zła, martwiłam się o nią. W końcu była moją przyjaciółką. Damian mówił, że widział ją w szkole. Nie wyglądała jednak na szczęśliwą. Chodziła czasem smutna i bez życia, a innym razem uśmiechnięta i szczęśliwa. Nie mogę się doczekać aż w końcu ją zobaczę i pogadamy. Traktowałyśmy się jak siostry. A tu proszę, pojawił się chłopak i się pozmieniało. Teraz – najważniejszy jest chłopak, później – przyjaciółka.
Nie żebym była święta, ale ja do niej dzwoniłam i pisałam. Ale nie odbierała i nie odpisywała.
Nie mogłam tak po prostu wyjść ze szpitala i do niej pojechać. Postanowiłam, że odwiedzę ją, gdy tylko opuszczę szpital.
            Na szczęście nastąpiło to dość szybko. W tym momencie byłam w samochodzie Damiana, który wiózł mnie do domu.
 - Cieszysz się z powrotu do domu? – spytał po kilku minutach drogi.
 - I to jak. Nie mogę się doczekać mojego miękkiego łóżka – przyznałam. Chłopak zaśmiał się lekko.
 - Oo.. wierzę Ci. Te szpitalne łóżka wyglądają na okropnie twarde – powiedział z grymasem na twarzy.
 - I takie są – powiedziałam cicho, opierając głowę o szybę samochodu. Moje powieki delikatnie się zamknęły.
 - Jesteś zmęczona? – spytał spoglądając na mnie. Widziałam troskę w jego oczach, była ona także wyczuwalna w jego głosie.
 - Trochę.. ale nie martw się. – odparłam. - Wcale nie odpoczęłam w tym szpitalu.. Ale i tak chce dzisiaj odwiedzić Emily – chłopak lekko się uśmiechnął. Jego ręka delikatnie pogładziła mój policzek, a już po chwili z powrotem znajdowała się na kierownicy.
 - Rozumiem.



Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Nie była ona długa. Już po chwili byliśmy pod moim domem. Wchodząc do środka przywitali mnie domownicy.
 - Daj jej torbę, zaniosę ją na górę – zaproponował Paul.
 - Jasne – podał ją Damian.
 - Co on taki uczynny? – spytałam mamy.
 - Martwił się o Ciebie. Zresztą Brian też. Jak my wszyscy – odpowiedziała.
 - Tak, gdy się dowiedzieliśmy, że jesteś w szpitalu, to aż serce mi przestało na chwilę pracować. Byłem załamany. Gdy tylko dowiedziałem się, że nie odniosłaś poważnych obrażeń, chciałem odnaleźć tego, przez którego, no teraz masz gips i mu coś powiedzieć – powiedział Paul.
 - Ja też bym mu coś chętnie powiedział – dorzucił Brian schodząc po schodach.
Po jego słowach poczułam ciepło na sercu. Ci dwaj, co wciąż mi dokuczają, martwią się o mnie? Wiedziałam to, ale miło były to usłyszeć.
 - Ale niestety nikt nie wie, kto to był – dokończył Paul.
Spojrzałam na Damiana. Nie powiedział im, że to Kuba. Chyba wiedział, co by wtedy się stało. Szczerze, nawet nie chce sobie tego wyobrażać.
 - Wchodźcie – powiedziała mama. No tak, staliśmy w drzwiach.
 - Nie mamo, chciałam odwiedzić Emily. Damian zaproponował, że mnie do niej zawiezie – powiedziałam delikatnie.
 - Tak teraz? – spytała. Pokiwałam głową. – No dobrze, ale przyjedźcie na kolację.
 - To raczej ona powinna Ciebie odwiedzić, a nie z tym chłopaczkiem siedzieć – rzucił Paul.
Nie było miło słysząc takie słowa o swojej przyjaciółce, lecz zaprzeczyć im nie mogłam. Albo nie chciałam? Nie wiem. Udałam, że tego nie słyszę.
 - To na razie! - rzuciłam i wyszłam z domu.



            Damian zaparkował samochód pod domem przyjaciółki. Jednak nie wyszłam z niego od razu.
 - Boisz się? – usłyszałam delikatny głos Damiana. Przytaknęłam głową.
 - Jeśli nie chcesz do niej iść to możemy pojechać…
 - Nie. Ja chce iść, tylko nie wiem, co mam jej powiedzieć – powiedziałam szczerze.
 - Myślałaś o tym spotkaniu już w niedziele. I co mówiłaś, jak ją zobaczysz? – powiedział biorąc moją dłoń i splatając ze sobą nasze palce.
 - Że przytulę ją i zapytam co u niej słychać, i wypytam o wszystkie szczegóły związane z jej związkiem, i powiem jej o nas – mówiąc tą ostatnią rzecz spojrzałam na chłopaka, który uśmiechnął się.
 - Wiesz co jej powiedzieć. Idziemy? – spytał.
 - Okej – rzuciłam i wyszłam z samochodu. Wolnym krokiem udałam się w stronę drzwi. Już po chwili przy moim boku pojawił się Damian chwytając moją dłoń.
 - Gotowa?
 - Jak nigdy – odpowiedziałam i nadusiłam na dzwonek.
Pewnie myślicie, co takiego w odwiedzinach przyjaciółki? Ale my nie wiedziałyśmy się od piątku i ten jej nowy chłopak, Kuba i szpital. To dużo. Jak na dwie przyjaciółki.
            Drzwi otworzyły się. Ujrzałam w nich Emily. Nie taką jak zwykle. W domu nigdy nie dbała o swój wygląd. A tu proszę, makijaż i to dość mocny, obcisły czarny top i jasne rurki.
            Patrzyłyśmy na siebie nic nie mówiąc. Gdy przypomniałam sobie, po co przyjechałam, puściłam dłoń Damiana, czym wcale nie był zaskoczony.



 - Cześć – wychrypiałam.
 - Cześć – odpowiedziała przyjaciółka. – Co ci się stało w rękę?
Widziałam w jej oczach przerażenie. Strach. Troskę.
 - Ciebie też miło widzieć – powiedziałam i przytuliłam się do niej. Co odwzajemniła. Poczułam ulgę. Czyżbym odzyskała przyjaciółkę? Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam na twarzy Damiana uśmiech.
 - Dlaczego się nie odzywałaś? – spytałam gdy się od siebie oderwałyśmy.
 - Myślałam, że jesteś na mnie zła – powiedziała już nie tak głośno.
 - Byłam, ale już mi przeszło – powiedziałam uśmiechając się do niej. Uśmiech wkradł się na jej twarz. – Właściwie to jestem tu, żeby to wszystko jakoś naprawić. Właściwie jesteśmy – spojrzałam na chłopaka. Przyjaciółka spojrzała na mnie wymownie.
 - Tak, jesteśmy razem – powiedziałam uśmiechając się jak głupia.
 - Ooo.. to gratuluję – powiedziała i uściskała nas oboje – Ale, kurczę przepraszam. Może umówimy się jutro czy coś, bo jestem zajęta. – Nerwowo spojrzała na swoje stopy. – Jutro mam ważny sprawdzian.
            Wiedziałam, że kłamie. Marcin był u niej. To oczywiste.

 - A no to spoko, widzimy się jutro w szkole. A i to – wskazałam na rękę – to wypadek. Powiedziałam i odwróciłam się by odejść. Zanim zdążyła zamknąć drzwi usłyszałam głos jej chłopaka.

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 12.

Przed oczami ciemność. Nic innego. Ale mogłabym przysiąść, że czuję tu kogoś obecność. Nie jestem sama. Coś a raczej ktoś trzyma moją dłoń.
            Próbuję otworzyć oczy, ale nie jest to takie proste jak się wydawało.
Moje powieki są strasznie ciężkie. Jedyne, co mi się udało zrobić to lekko poruszyć głową.
Nie poddawałam się.
            Po kilku a nawet kilkunastu próbach udało mi się otworzyć oczy. Zamrugałam kilka razy, by przyzwyczaić się do panującej w pomieszczeniu bieli.
            Pierwsze, co przyciągało moją uwagę, a raczej kto. To był Damian. Siedział ze spuszczoną głową, ślepo wpatrując się w nasze dłonie złączone razem. Poruszyłam dłonią przyciągając tym jego uwagę.
 - Obudziłaś się.. – wyszeptał. Z każdą chwilą jego radość była coraz większa. Lekko uśmiechnęłam się.
 - Obudziłaś się – powiedział już nie co głośniej. – Poczekaj, pójdę po lekarza.
            Puścił moją dłoń i wybiegł z sali jak poparzony.
 Próbowałam przypomnieć sobie, dlaczego tu jestem. No tak. Wypadek na parkingu.



Chciałam usiąść na łóżku, jednak straszliwy ból nie pozwolił mi na to. Zobaczyłam, że moja lewa ręka była w gipsie. Na prawej ręce znajdował się bandaż a tuż pod nim wenflon, a do niego przyczepiona kroplówka.
            Na szczęście nogi miałam całe. Chodź znalazłyby się na nich jakieś rany. Tak jak na prawej dłoni.
            W tej chwili do sali wszedł Damian, a za nim ciemnowłosy mężczyzna około czterdziestki.

- Dzień dobry. Jestem doktor Henderson.

 - Dzień dobry – odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć, lecz ból mi na to nie pozwolił.

 - Jak się pani czuję? – spytał.

 - Bywało lepiej – udało mi się uśmiechnąć. – Odczuwam straszny ból w lewej ręce.

 - To normalne, ponieważ ma pani złamaną rękę. A czy odczuwa pani ból gdzieś indziej?

 - Nie. Trochę jestem obolała,ale to nic.

 - Dobrze. Zostanie pani tu u nas jeszcze, myślę że do jutra. Dzisiaj zostawimy panią na obserwacji. Dodatkowo pobierzemy krew, aby mieć pewność, że wszystko jest w porządku. A później tylko na jedną wizytę, aby pozbyć się gipsu. To wszystko – schylił się delikatnie do mnie, niby poprawiając kroplówkę. – Ma pani wspaniałego chłopaka. Cały czas tu był i strasznie się martwił.

            Uśmiechnął się do mnie, udało mi się odwzajemnić uśmiech nie zwracając uwagi na ból. Kiedy wyszedł z sali spojrzałam na Damiana, który usiadł na krześle obok łóżka. Chwycił moją dłoń i złączył nasze palce razem.




 - Przepraszam.. – wyszeptał nie patrząc na mnie.

 - Za co? Przecież to nie Twoja wina – spojrzałam na niego.

 - To ja powinienem leżeć na tym łóżku, nie Ty – powiedział i spojrzał na mnie.

 - Przestań. Nie obwiniaj się. I nie, nie zgadzam się z Tobą. Gdybyś Ty tu leżał.. – pokręciłam głową – Nawet nie chce o tym myśleć co by było. Dobrze, że to wszystko się tak skończyło. Mogło być znacznie gorzej.

 - Tak.. – przyznał mi rację.

 - Powiedziałeś lekarzowi, że jesteś moim chłopakiem? – spojrzałam z chytrym uśmiechem.

 - Inaczej nie mógłbym tu z Tobą być – powiedział patrząc mi głęboko w oczy – A właśnie, chciałabyś zostać moją dziewczyną? – spytał. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

 - Tak – powiedziałam nie odrywając wzroku od chłopaka, który w tej chwili również się do mnie uśmiechał.

            Już po chwili złączył nasze usta w słodkim pocałunku.



No i mamy kolejny rozdział. :D
porobiło się, porobiło..
Kolejny postaram się dodać do końca tego tygodnia. 
Dziękuję za te miłe komentarze, które pojawiły się pod ostatnim rozdziałem.
 To bardzo motywuje. ;)

Jeśli czytasz, daj komentarz.