wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku !

  • Z okazji zbliżającego się Nowego Roku składam Wam najserdeczniejsze życzenia.


  • Bardzo dużo miłości,
    mało w życiu trudności,
    dużo bąbelków w szampanie,
    kogoś kto zrobi śniadanie,
    a na każdym kroku szczęścia w Nowym Roku.


  •      Przyjemnego szumu w głowie,wygodnego miejsca w            rowie, no i może jeszcze potem, spokojnego snu pod            płotem. A na każdym kroku, szczęścia w Nowym Roku!



Wanny szampana, seksu do rana
Niech ciało swawoli, głowa nie boli
Niech pamięć nie zawodzi, alkohol nie szkodzi
Spełniają się marzenia, gdy rok cyfrę zmienia




Dzisiaj dzień jest wyjątkowy,
bo witamy roczek nowy.
W nocy niebo się zaświeci,
huk obudzi wszystkie dzieci.
W nowym roku życzę Tobie dużo kasy i miłości,
niech w twym sercu szczęście gości!




Wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym Nowym Roku życzy Karolinka.                                                              :D

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 11.

- Czy ty myślisz, że ja jestem taka głupia, żeby znowu się w to pakować?!

 - Nie, oczywiście, że nie – zaprzeczył.
 - To przestań tak myśleć. Nie mam zamiaru do tego wrócić – powiedziałam stanowczo.
W oczach Damiana można było wyczytać ulgę a na twarzy pojawił się uśmiech.
 - Co tym razem? – spytałam lekko zdenerwowana.
 - Nic. Po prostu cieszę się, że tak mówisz – wyznał i spojrzał na mnie tym swoim boskim uśmiechem. Na co i ja się uśmiechnęłam.
 - A wiesz co? – rzuciłam.
 - Hmm..?
 - Zjadłabym sobie pizze – przyznałam.
 - Nie ma sprawy, skarbie.
            Delikatnie zaśmiałam się ze słowa ,,skarbie”. Od kiedy on tak mówi?
Nawet się nie spostrzegłam, gdy Damian zaparkował. Podszedł od strony pasażera i otworzył mi drzwi.
 - Dzięki – chłopak się uśmiechnął i objął mnie ramieniem. Jeśli tak dalej będzie to może być źle. Ja już czuję, że zaczynam czuć do niego coś więcej niż przyjaźń. Muszę się jakoś ogarnąć. Nie chce zniszczyć relacji między nami.


            Wchodząc do lokalu poczułam znajomy zapach pizzy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem głodna. Zajęliśmy stolik przy oknie. Chłopak zajął miejsce naprzeciwko mnie. Wyglądał cudownie..
 - To masz ochotę na pizzę? – wyrwał mnie z zamyśleń głos Damiana. Pokiwałam twierdząco głową. Po chwili przy naszym stoliku pojawiła się młoda dziewczyna by przyjąć zamówienie. Przyjrzałam się jej. Wysoka, szczupła, jej blond włosy spięte były w koka. Na twarzy uśmiech. Lecz w oczach smutek. Możecie pomyśleć, że jakaś dziwna jestem, że wyczytuje emocję z oczu. Ale to właśnie  nich idzie wyczytać wszystko. Tak samo było z tą dziewczyną. Przy nas udawała szczęśliwą a gdy tylko odeszła jej wyraz twarzy zmienił się.
 - To pewnie przez chłopaka – pomyślałam.
 - Wszystko w porządku? – spytał Damian.
 - Tak – odpowiedziałam rozglądając się po lokalu. Kilka stolików zajętych. Było dość tłoczno.
 - Na pewno? – spytał podejrzliwie.
 - Na pewno – odpowiedziałam spoglądając na niego. Gdy się uśmiechnął do naszego stolika podeszłą ta sama dziewczyna z naszymi kawałkami pizzy.
 - Smacznego – powiedziała i oddaliła się. Oboje zaczęliśmy zjadać przydzielone dla nas porcje i popijać colą.
 - Było pyszne – powiedział Damian uśmiechając się.
 - Tak.. jestem pełna – powiedziałam dotykając się po brzuchu.
Chłopak zaśmiał się. Poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni.
 - Kto to? – spytał podpierając się łokciami blat stołu.
  -  To Brian. Pisze, że mamy wracać do domu. Pilne – spojrzałam na Damiana.
 - To jedziemy – stwierdził.
 - Ok. Tylko muszę skorzystać z łazienki. Chwila, dobra?
 - Spoko. Pójdę zapłacić – oznajmił i rozdzieliliśmy się.
            Wychodząc z toalety coś mnie zatrzymało. A raczej ktoś.
Tuż przy drzwiach stał TEN KOLEŚ z kina. Chwycił mnie mocno za rękę i odwrócił w swoją stronę.
 - Znowu się spotykamy – powiedział łapiąc mnie na oba nadgarstki i złośliwie się uśmiechając.
 - Puść mnie – powiedziałam stanowczym tonem.
 - A to niby dlaczego?
 - Nie uda Ci się to, co planujesz. Tu jest dużo ludzi..
 - To co? Ludzie to nie problem. Zajmują się własnymi sprawami, nie zwracają uwagi na takich ludzi jak my.
            Spojrzałam na niego z wyrazem pełnym pogardy. Byłam na niego wściekła po ostatnim. A teraz to. Bałam się.. bałam się jak cholera..
 - Co maruda? O czym myślisz? – nie mogę się poddać. Muszę być silna.
 - O tym, żeby Ci przywalić.
 - Tak? A jak to zrobisz?  Przecież nie dasz rady, dopóki cię trzymam.
 - Mówię ostatni raz. Puść mnie bo inaczej..
 - Co? – przerwał mi.
 - Zacznę krzyczeć – na co on bezczelnie się zaśmiał i przyłożył mi do ust rękę popychając na ścianę. Jęk wydobył się z moich ust. To bolało..
 - Przestań się szarpać bo ci jeszcze krzywdę zrobię – ostrzegł, gdy próbowałam się wyrwać.
 - Nie zrobisz. Ja będę pierwszy – usłyszałam głos, który należał do Damiana.
,,Napastnik” odwrócił się i oberwał prosto w twarz. Na co się zachwiał. Przyjaciel spojrzał na mnie i z powrotem na Kubę.
 - Nie zbliżysz się więcej do niej, rozumiesz? – powiedział wściekły Damian i wyciągnął rękę w moim kierunku. Chwyciłam ją i razem szybkim krokiem wyszliśmy z knajpy.
            Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi odetchnęłam z ulgą.
Spojrzałam na Damiana. Kipiał ze złości. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
 - Przepraszam.. – powiedziałam delikatnie cały czas patrząc na niego. Podeszliśmy do samochodu koło strony pasażera. Spojrzał na mnie.
 - Ty..? Nie masz za co – powiedział.
 - Chyba jednak mam. Gdyby nie ja, to by tej sytuacji nie było – powiedziałam, a moje oczy się zeszkliły. Wiedziałam, że będę płakać. Ale nie tu i teraz.
 Damian pokręcił główą.
 - Gdyby ten dupek się nie przyczepił, to by tego nie było – stwierdził.
 - Może.. – spuściłam głowę w dół by na niego nie patrzeć.
 - Hej – chwycił mój podbródek uniósł do góry, tak bym na niego spojrzała – to nie twoja wina.
            Powiedział i przytulił mnie. Tego mi było trzeba. Pocieszenie = przytulenie.
Oderwałam się od niego. Było okej.


-  Dobrze?
 - Tak.
 - Możemy jechać? – pokiwałam głową i  wsiadłam do samochodu.
Damian powoli odpalił samochód i kierował się na drogę. Gdy nagle czarne BMW uderzyło w nasz samochód.

            Ostatnie co słyszałam to huk, piski opon i krzyki. To wszystko. 

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 10.

 - Mama czeka na nas z obiadem – skłamałam chcą jak najszybciej odejść od tych facetów.
 - Łee.. szkoda. Myślałem, że będziemy mieć towarzystwo – powiedział ten z łopatą.
 - Tak. Dzisiaj mieliśmy zamiar złowić duże ryby – powiedział drugi. Wyciągnął z worka jakieś sieci. Jego kolega łopatę wbił lekko w ziemie i powiesił ją na niej. Użyło mi.
 - Niestety nie możemy dłużej zostać – powiedział stanowczo Damian i pociągnął mnie lekko w stronę dróżki do samochodu.
 - Miło było panów poznać. Do widzenia – powiedziałam uśmiechając się do nich.
 - Was również. Do widzenia zakochańcy – powiedział jeden z nich uśmiechając się w moim kierunku. Czułam, że zaczynam się rumienić. Pokiwałam im i udaliśmy się do samochodu.
 - To było..
 - ..dziwne? – dokończył za mnie i uśmiechnął się.
 - Dokładnie – powiedziałam.
 - Zapraszam – otworzył dla mnie drzwi od strony pasażera.
 - Dziękuję – pocałowałam go w policzek i wsiadłam do samochodu. Damian po chwili dołączył do mnie zajmując miejsce za kierownicą.
 - Dlaczego on powiedział ,,zakochańcy”? – spytałam troche z zakłopotaniem.


- Pewnie widzieli jak się przytulamy – wzruszył ramionami – A co?
 - Nic. Tylko tak pytam.
 - Tak. Akurat. No mów jaki jest konkretny powód – nalegał. Wiedział a i tak chciał to usłyszeć.
 - Jejku. No, po prostu pierwszy raz słyszałam takie słowa skierowane w moim kierunku. Przecież wiesz – powiedziałam patrząc przed siebie.
 - Musisz się do tego przyzwyczaić, skarbie – powiedział. Zaskoczona jego ostatnim słowem spojrzałam na niego. Uśmiechał się ukazując rząd jego białych zębów. Czułam, że znów się rumienię. Chłopak lekko się zaśmiał. Zakryłam policzki dłońmi.
 - Nie. Nie rób tak. To dodaje Ci uroku, skarbie – ręce opadły na moje kolana bezradnie. Moje policzki płonęły!
            W drodze do domu słuchaliśmy radia. Leciały różne piosenki od rapu do popu.
 - Jesteś głodna? – spytał, gdy piosenka się skończyła.
 - Nie za bardzo – odparłam.
Westchnął głośno.
 - No co? – spytałam, gdy pokręcił przecząco głową.
 -  Zapomniałem, że Ciebie nie warto o to pytać bo i tak powiesz, że nie – powiedział a w jego oczach widoczna była troska, a uśmiech znikł z jego twarzy.
 - To nie prawda! – zaprzeczyłam.
 - Nie wypieraj się – ostrzegł.
 - Kurcze, Damian ja już nie wrócę do głodzenia się, ok.? To było dawno temu i zmieniłam się. Akceptuje siebie i nie mam powodów, żeby to robić – przyznałam szczerze, patrząc na niego.
Nie odezwał się.
 - Damian powiedz coś.
 - Po prostu bałem się, że po wczorajszym… znowu zaczniesz to robić – powiedział po cichu, lekko na mnie spoglądając.

 - Czy ty myślisz, że ja jestem taka głupia, żeby znowu się w to pakować?!



Heejka ! Co tam u Was? Jak tam święta? U mnie jakoś leci, chociaż wcale nie czuję, żeby to były święta.. Ale to nic. Dodaję rozdział teraz, chodź powinien być przed świętami, za co przepraszam. 
dziękuję za miłe komentarze, które naprawdę motywują. 
Wesołych Świąt ! ;)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt !

Hejka. 
Niestety nie uda mi się dodać rozdziału przed świętami. 
Przepraszam nie wyrobię się. 



Ale z okazji Świąt Bożego Narodzenia,
pragnę złożyć Wam życzenia.


Żeby święta były syte, 
żeby rózgą było bite. 
By choinka w twojej chacie 
nie śmierdziała tak jak gacie. 
Tylko była kolorowa, 
a na dole stał se browar. 
Na pasterkę ruszaj śmiało, 
ksiądz na tacy ma za mało. 
Daj złotówkę albo dwie 
niech i on ucieszy sie

Zdrowia, szczęścia, pomyślności,
nie połykaj z karpia ości,
nie jedz bombek, nie pal siana
jedz pierogi, lep bałwana,
a w sylwestra pij do rana.

Idą święta widać gości, 
wydłub z karpia wszystkie ości. 
Powyjadaj z barszczu uszy, 
a gdy cię za bardzo suszy, 
siądź wygodnie z flachą wina 
i obejrzyj dziś Kevina!




środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 9

        Rozmyślając o cudownym chłopaku, którym był Damian, nawet nie zauważyłam jak samochód się zatrzymał. Rozejrzałam się dookoła. Łąka, jakaś dróżka i krzewy. Drzewa wzdłuż drogi dodawały temu miejscu uroku. Było tu ślicznie i tak zielono. Wszystkie roślinki rozkwitały. Coś niesamowitego.
Drzwi od mojej strony otwarły się. Ujrzałam Damiana, który wyciągał rękę w moim kierunku. Chwyciłam ją i wyszłam z samochodu.
 - Tu jest cudownie – powiedziałam do chłopaka, który cały czas trzymał moją rękę. Moje serce biło szybciej niż zwykle.
 - To nie wszystko – uśmiechnął się promiennie.
            Chłopak, nadal trzymając moją rękę, zaczął prowadzić mnie wzdłuż ścieżki.
Tu było naprawdę pięknie. Ścieżka zaczęła się lekko zwężać, przez co szliśmy dość blisko siebie. W oddali zabłyszczała mi jakby woda. Zdziwiłam się, bo wcześniej jej tu nie wiedziałam, znaczy się z samochodu nie było tu nic widać.
            Ścieżka ta była tak jakby w kształcie koła. Coraz bardziej ciekawiło mnie to, co zobaczę na końcu naszej drogi.
 - Gotowa? – spytał Damian zwalniając kroku.
 - Tak – odpowiedziałam troche nie pewnie.
            Już po kilkunastu sekundach ujrzałam ławeczkę, a tuż przed nią krystalicznie czystą wodę. Wokół niej rozciągała się roślinność różnego rodzaju. Tak, że nikt z drogi nie mógł nas zobaczyć. Niebo idealnie współgrało z wodą i wydawało się jakby stykało się na końcu. Ten widok był cudowny…
 - Tu jest pięknie.., aż brak mi słów – wydukałam w końcu.
 - Wiedziałem, że Ci się spodoba – powiedział i objął mnie delikatnie od tyłu w talii, kładąc głowę na moim ramieniu.
            Staliśmy tak przez kilka minut zachwycając się widokiem przed nami.
 - Może usiądziemy? – zaproponował. Przytaknęłam, po czym usiadłam na ławce.
 - Myślałem dużo o wczorajszym dniu.. – zaczął nie pewnie.
 - Tak? – to jedyne co udało mi się powiedzieć. Nie chciałam na niego teraz patrzeć, chodź czułam jego przeszywające spojrzenie na mnie.
 - Najchętniej przywaliłbym tego kolesiowi – przyznał, co u mnie wywołało śmiech. Czy dobrze słysze? Ten, którego nigdy bym nie posądziła o to, że kogoś uderzył, właśnie to chce zrobić kolesiowi z kina?
 - Po prostu nie mogę znieść, że on mógł Ci coś zrobić.. – mówił dalej.
 - Ale naprawdę nic mi się nie stało. Sama siebie nie rozumiem. Dlaczego tak zareagowałam. Chyba po prostu się przestraszyłam, bo takie rzeczy to tylko w filmach widziałam.. – teraz zdałam sobie sprawę, że ja nie powiedziałam Damianowi o tym.
  - Dobra. -  Powiedziałam zanim on zdążył się odezwać. – Byłyśmy w kinie. Odchodząc z kolejki wpadł na mnie taki koleś, który jak się później okazało miał na imię Kuba i jest przyjacielem chłopaka Emily. Okazało, że zaprosiła ich na film nic mi nie mówiąc. Później musiałam wracać na autobus, kiedy owy chłopak zaproponował, że mnie odprowadzi. Wydawał się miły i głupia zgodziłam się..
 - Nie jesteś głupia – zaprotestował Damian. Westchnęłam głośno.
 - No i będąc już na przestanku zaczął się dziwni zachowywać – tak nazwałam tą całą scenerię na PKS - ie. Potem już stał przede mną przyciskając mnie do ściany.. To wszystko potoczyło się szybko, że nawet nie wiem jakim cudem jego ręka znalazła się.. -  przerwałam, gdy poczułam pieczenie w oczach - ..pod moją koszulką.
            Widziałam, że mięśnie Damiana napinają się, ręce zamykają się w pięści a szczęka zaciska się.
 - Wtedy, gdy już myślałam, że nie dam rady nic zrobić, bo był za silny.. zauważyłam grupkę chłopaków, więc zaczęłam połać o pomoc. Już po chwili Kuba leżał na ziemi. Znasz Michała?
 - Tak – odpowiedział.
 - To on tam był z kolegami i pomogli mi…
 - Jak widać musze im podziękować – powiedział lekko uśmiechając się. – Ale to nie zmienia faktu, że chce mu przyłożyć.
Zaśmiałam się. On naprawdę chce to zrobić.
 - Nie musisz. Już wie, że ze mną się nie zadziera – uśmiechnęłam się lekko.
 - Tak myślisz? – spytał posyłając mi jeden z tych jego uśmiechów.
 - Tak. Znasz Michała. On nie odpuści jak ktoś zadrze z kimś z jego znajomych. A zwłaszcza, że ja jestem siostrą jego przyjaciół z piaskownicy – zaśmiałam się a Damian razem ze mną – Czasem czuję się jakby każdy bał się do mnie podejść, bo zaraz mu się oberwie. Czasem jest to wkurzające, ale czasem fajne. Czuję się wtedy taka inna.
 - Bo jesteś inna – powiedział. Spojrzałam na niego troche zaskoczona – Jesteś inna od reszty dziewczyn, jakie znam. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Wyjątkowa.


            Patrząc w jego niebieskie oczy, czułam jakby cały świat się na chwilę zatrzymał.
I jego słowa. Czułam się naprawdę niesamowicie.
            Patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy zdałam sobie sprawę, że jego głowa zaczyna przybliżać się do mojej. Już po kilku sekundach jego usta złożyły delikatny pocałunek na moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, co odwzajemnił. Pocałunek stawał się z każdą chwilą namiętniejszy. Nasze języki zaczęły toczyć między sobą zaciętą walkę.
            W moim brzuchu czułam motylki. A żołądek przekręcił się kilka razy.
Nie odrywając naszych ust od siebie, zarzuciłam mu ręce na szyję. A on swoje na moją talię przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Oderwaliśmy się od siebie, aby zaciągnąć powietrza. Spoglądaliśmy na siebie uśmiechając się. Damian cmoknął mój nos, na co zachichotałam. Po czym przytulił mnie do siebie.
            Wydawało mi się, że jakiś samochód jedzie na drodze. Lecz po chwili nic nie było słychać. Przesłyszało mi się. Po chwili jakieś szelesty. Może to jakaś mysz czy coś innego – pomyślałam. Teraz kroki. Może ktoś przyjechał łowić ryby?
            Odwróciłam się gwałtownie. Damian poszedł w ślad za mną.
Ujrzałam dwóch mężczyzn. Nie mieli ze sobą wędek.
 - Ooo.. przeszkadzamy? – spytał jeden z nich trzymając w ręku łopatę.
 - Nie. Właściwie to już musimy jechać – powiedziałam patrząc na Damiana.
  - Tak. Musimy jechać – potwierdził i wstał z ławki.

 - Nie, nie. Gdzie wam się spieszy? – spytał drugi mając w ręku jakiś worek. Co to ma do cholery być?

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 8.

      Następnego dnia obudziły mnie dźwięki muzyki wypływające z pokoju obok. Dziękuje za pobudkę – pomyślałam w duchu przeciągając się na łóżku. Zauważyłam, że spałam w ubraniach. Uświadomiłam sobie, dlaczego. Nie chciałam o tym teraz myśleć. Wstając zauważyłam na stoliku kartkę.

  Musiałem wczoraj wrócić do domu.
Nie chciałem Cię budzic. Słodko wyglądałaś.
Przyjade dzisiaj po Ciebie, jeśli tylko się na to zgodzisz i zabiorę Cię w jedno miejsce.
Miłego dnia!  ;)

Uśmiechnęłam się czytając wiadomość. Odłożyłam ją z powrotem na stolik. Wzięłam do ręki telefon  i napisałam do Damiana.

Dlaczego myślałeś, że nie będę chciała się z Tobą spotkać?
Bardzo chętnie z Tobą pojade. ;)

       Wysłałam wiadomość, wyciągnęłam świeże ubrania i bieliznę z szafy, po czym udałam się do łazienki. Prysznic zmył ze mnie wydarzenia zeszłego wieczoru i od razu poczułam się lepiej.
Wytarłam ciało ręcznikiem, po czym ubrałam się. Umyłam zęby i uczesałam włosy w niechlujnego koka.
Wychodząc z łazienki, w kuchni spotkałam o dziwo całą rodzinkę.
 - Dzień dobry – przywitałam się z lekkim uśmiechem.
 - Cześć – odpowiedzieli zgodnie.
 - Jak się spało? – zapytał Brian dziwnie uśmiechając się do mnie po czym spojrzał na śmiejącego się brata. Głupi Paul. Moi bracia są nieznośni.
 - Dooobrze – powiedziałam ze zmarszczonymi brwiami. Aa.. widzieli Damiana. Wszystko jasne.
 - Yhmm.. – odpowiedział uśmiechając się. Przewróciłam  oczami, nalałam sobie herbaty. Chciałam iść do pokoju ale nie udało mi się to.
 - Hej, panna. Gdzie idziesz? Siadaj i jedz śniadanie – rozkazała.
 - Nie mamo, nie jestem głodna.
 - Nie marudź tylko siadaj.
Chłopaki zaśmiali się lekko o mało nie krztusząc się jedzeniem.
Wzięłam tylko kanapke z nutellą. Nie byłam głodna.
 - Zjadłam już. Mogę iść? – spytałam z nadzieją w głosie.
 -  No idź – powiedziała mama wzdychając.
 - Dziękuję – powiedziałam i udałam się do pokoju.
            Usiadłam na łóżku i spojrzałam na telefon. Jedna wiadomość.

Cieszę się. Przyjadę po Ciebie o trzynastej, ok.?

Szybko wystukałam odpowiedź. Oczywiście było to ,,ok. ;) ‘’



Spojrzałam na zegarek. Byłą 12:23. Mam jeszcze troche czasu. Spojrzałam na swój strój. Beżowe rurki, biała bluzka z krótkim rękawkiem rękawem jakimś wzorem. Nie wyglądałam źle. Tylko dołożę jakąś bluze i jestem gotowa.
Postanowiłam sprawdzić co tam w wielkim świecie. Odpaliłam laptopa i załogowałam się na fb. Jakieś nowe zdjęcia, durne posty o treści: ,,Ale mam kaca po wczorajszym. Dajcie wody..”.
Według mnie to głupie pisząc takie rzeczy jakby kogoś do interesowało. Niektórych tak. To ich sprawa co robią i piszą na swoim profilu.
 Ale przynajmniej można się było z czego pośmiać, prawda? No cóż, na przeglądaniu tego wszystkiego straciłam więcej czasu niż przypuszczałam. Zostało mi zaledwie kilka minut do przyjazdu Damiana. Wyłączyłam laptopa. Założyłam białe trampki na nogi. Chwyciłam moją jasną bluzę do ręki i wyszłam z pokoju. Gdy tylko zamknęłam drzwi w domu rozległ się dzwonek do drzwi.
Otwierając je zobaczyłam uśmiechającego się Damiana.
 - Hej – powiedziałam.
 - Hej, gotowa? – spytał.
 - Tak. Mamo wychodze – powiedziałam gdy stanęło obok mnie.
 - Ok. Tylko nie wróć za późno – ostrzegła mnie.
 - Oczywiście – powiedziałam wychodząc.
-  I bawcie się dobrze – powiedziałam uśmiechając się.
 - Dziękuje, będziemy – odpowiedział za mnie Damian i otworzył mi drzwi od samochodu.
            Będąc w środku cały czas się uśmiechał. Troche to było dziwne. Może źle jestem ubrana czy coś.
 - Co cię tak bawi? – spytałam po chwili.
 - Nic – odparł nie spuszczając oczu z drogi.
 - To dlaczego ciągle się uśmiechasz? – nalegałam dalej.
 - Bo mam dobry dzień – powiedział jeszcze szerzej uśmiechając się. Zaśmiałam się.
 - Jak się czujesz? – spytał z nutką troski w głosie.
 - Dobrze. Nawet bardzo – uśmiechnęłam się do niego. Spojrzał na mnie odwzajemniając gest. Jaki on ma cudowny uśmiech, oczy.. cholera Amy ogarnij się!
 - A powiesz mi gdzie jedziemy? – spytałam cały czas patrząc na niego.
 - Niespodzianka – powiedział słodkim głosem. Boże, o czym ja myśle..? Przygryzłam lekko dolną wargę. Damian jest naprawdę świetnym przyjacielem. Jest miły, opiekuńczy, troskliwy, odpowiedzialny, odważny itd. I jeszcze na dodatek przystojny. I ten jego zabójczy uśmiech.
Zerknęłam na niego. Był wyraźnie skupiony na drodze. Chodź ciągle się uśmiechał. Jego usta były takie.. kurcze. Czy on… ten…no… zaczyna mi się…podobac? A nawet… zaczynam …chyba coś do niego czuć… W co ja się wpakowałam….?


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Opowiadanko część 2.

Dopiero w tym momencie spostrzegłam się, że ten chłopak jest brunetem. Jednak nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Chłopak jak chłopak. Ale w nim było coś innego. Nie był taki zwykły. Miał coś w sobie.
 - Dziękuję – powiedział podchodząc do bufetu i odkładając swój talerzyk i filiżankę po kawie.- Jeszcze raz przepraszam, że musisz tu teraz być i patrzeć na mnie. Mam nadzieję, że nie spóźniłaś się na autobus czy coś.
Lekko się zaśmiałam.
 - Spokojnie. Jestem na piechotę. Mieszkam nie daleko. – odłożyłam naczynia na swoje miejsce.
- Ooo.. kamień spadł mi z serca. Miałbym cię na sumieniu – powiedział.        W tej chwili zdałam sobie sprawę, że jest na prawde przystojny. Ma kakaowe oczy. Brązowe włosy. Proste. Nie był obcięty na jeżyka, ani nie miał włosów do ramion. Miał takie.. Akurat. Był może kilka centymetrów wyższy ode mnie. Szczupły. Miał na sobie granatową koszulkę i krótkie spodenki. Wyglądał bardzo ładnie.
 - Może w rekompensatę odprowadzę cię do domu? – spytał po krótkiej ciszy.
 - Nie trzeba.
 - Nalegam. Bardzo mi zależy. A tak szczerze to i tak nie mam, co robić, więc co mi szkodzi – wzdrygnął ramionami w taki sposób, że mi zachciało się śmiać.
 - Dobrze, już dobrze. Zgadzam się. Tylko poczekaj, pójdę po swoje rzeczy – poszłam na zaplecze. Zdjęłam fartuszek, wzięłam swoje rzeczy i pożegnałam się ze szefową.


 - A nie mówiłam?
 - Przecież nawet nic się nie wydarzyło.
 - Jeszcze – odparła.
 - Już jestem – powiedziałam, gdy wyszłam z zaplecza.
 - To idziemy? – spytał. Pokiwałam głową na ,,tak”.
 - Panie przodem – powiedział i otworzył mi drzwi. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego. Ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Dżentelmen, jakich mało – pomyślałam.
 - Opowiedz mi coś o sobie – poprosił.
 - A może na początek zdradzisz mi jak masz na imię Nieznajomy?
 - A tak. Przepraszam. Jestem Bartek. Miło mi – podał mi dłoń. Uścisnęłam ją.
 - Moje imię już znasz – oznajmiłam, po czym oboje uśmiechnęliśmy się.
 - To formalności mamy za sobą – oznajmił. – To, opowiesz coś?
         Opowiedziałam mu nieco o sobie. Gdzie się ucze i takie inne sprawy. Po kilku minutach naszej rozmowy znaleźliśmy się pod moim domem.
 - To tutaj – powiedziałam wskazując na dom.
 - Rzeczywiście masz blisko. – przyznał.
 - Tak.
- Może podasz mi swój numer telefonu, że byśmy mogli się jeszcze spotkać? – spytał nie pewnie.
Już chciałam zaprzeczyć, ale przypomniałam sobie słowa szefowej: ,,Brunet, pamiętaj”. Chciałam zaryzykować.
 - Dobra.- podałam mu cyferki. Pożegnałam go, po czym weszłam do domu. Już po chwili dostałam sms-a.
Może się jutro spotkamy..? Bartek.
Szybko odpisałam
Bardzo chętnie. : )
Odpowiedz przyszła jeszcze szybciej.
Wpadne po ciebie po pracy, ok.?


Ok. Do zobaczenia ;D – odpisałam po czym rzuciłam się na łóżko.

wtorek, 3 grudnia 2013

Opowiadanko. część 1.

Hejka !

Mam dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć? 
Zgaduje, że od złej. A więc nowy rozdział powinien się pojawić jakoś niedługo, ponieważ nie mam czasu pisać... za dużo nauki.. :(
A dobra to taka, że mam dla was takie krótkie opowiadanko. Dziś będzie pierwszy rozdział. 
A więc miłego czytania ! :)




Pracuje w małej kawiarence na mojej ulicy. Oczywiście na okres letni. W czasie trwania nauki uczę się w trzeciej klasie technikum. Mniejsza z tym.
Zawsze lubiłam śpiewać i grać na instrumentach.
Mam nawet swój zeszyt ze swoimi piosenkami. Uwielbiałam komponować. Już w dzieciństwie moja rodzina wiedziała, że wyrośnie ze mnie artystka. Jednak ja na razie nie chce dzielić się swoim talentem.
Zachowuje to dla siebie. Po prostu się wstydzę. Nic na to nie poradzę.
- Dzień dobry! – przywitałam się z moją szefową kolejnego dnia pracy. Był poniedziałek.
- Dzień dobry Tosiu. Jak minął weekend? – spytała.
- Szczerze to nijak. Nie robiłam nic innego jak komponowanie i może oglądanie jakiś filmów. – odparłam zawiązując mój fartuszek na linii bioder.
- Jak to? Młodzież w twoim wieku to się bawi po imprezach. A ty siedziałaś w domu i robiłaś to, co robisz praktycznie codziennie?
- Jak widać nie jestem taka jak inni. I może dlatego nie mam chłopaka i nigdy się nie zakochałam? – odparłam, wzdrygając ramionami.
 - Oj, ty już się oto nie martw. Znajdzie się jeszcze chłopak, w którym się zakochasz. Zobaczysz. I to nawet możliwe, że jeszcze dzisiaj go spotkasz – odparła. Nie wspomniałam, że moja szefowa uwielbia wróżyć z kart. I to właśnie, co powiedziała wyczytała z nich.
Z ciekawości podeszłam do niej.
 - Tak? A jak on będzie wyglądał?
- Ty tylko o wyglądzie! Nie tylko to jest w życiu ważne. Ładna miska jeść ci nie da! – zacytowała znany mi już za dobrze przysłowie. Zawsze podobali mi się ładni, debile.
- Tak, tak.. – odparłam.
- Już lepiej idź. Masz pierwszego klienta – oznajmiła wskazując palcem stolik. Chwyciłam za notesik i długopis, i z uśmiechem na twarzy podeszłam do klienta.
 - Brunet – usłyszałam od Gosi, tak miała na imię szefowa.
- Dobrze wiedzieć. – odwróciłam się w kierunku chłopaka, który czekał by złożyć zamówienie.
- Dzień dobry! Co podać?
I tak minęło mi kilka godzin pracy. Gdy już miałyśmy zamykać, w kawiarni pojawił się jakiś chłopak.
 - Po proszę .. niech pomyślę. Kawę z mlekiem. I do tego….
 - Może jakieś ciasto? – zasugerowałam.
 - A jakie pani proponuje?
- Ciasto 3bit. Jest przepyszne.
 - W takim razie niech będzie – uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech.
- Już przynoszę – podeszłam do lady i przekazałam zamówienie.
 - Kto to jest? – spytała Gosia.
- Klient – odparłam kładąc kawę i ciasto na tacę.
- Ale jak ma na imię? – nalegała dalej.
 - Nie wiem. Jak chcesz to zapytaj!- powiedziałam, po czym ruszyłam w stronę chłopaka.
-  Proszę i smacznego! – podałam mu jego zamówienie.
 - Dziękuje. Zdaje się, że przyszedłem troche za późno. Ale myślałem, że jest dłużej otwarte. Przeze mnie musi pani tu dłużej siedzieć – zrobił smutną minę.
 - Nic nie szkodzi – odparłam uśmiechając się – ale proszę nie mówić do mnie pani, dobrze? Nie jestem taka stara.
 - Nie ma sprawy. A jak mam się do pani, przepraszam, do ciebie zwracać? - spytał.
- Po prostu Tosia.
- Tosia. Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. – powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej niż pierwszym razem.
 - Tani, ale podryw – powiedziałam, po czym oboje się roześmialiśmy. Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku szefowej.
 - O czym wy tam tak rozmawialiście? – pytała dociekliwie.
 - Tak naprawdę to o niczym. Mówił, że przez niego muszę tu dłużej siedzieć. Przepraszał za to. – usiadłam obok Gosi.

- Uhm – powiedziała, po czym zrobiła dziwną minę i chciała wyjść na zaplecze. Odwróciła się jednak i dodała: - Brunet. Pamiętaj – i wyszła.