wtorek, 3 grudnia 2013

Opowiadanko. część 1.

Hejka !

Mam dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć? 
Zgaduje, że od złej. A więc nowy rozdział powinien się pojawić jakoś niedługo, ponieważ nie mam czasu pisać... za dużo nauki.. :(
A dobra to taka, że mam dla was takie krótkie opowiadanko. Dziś będzie pierwszy rozdział. 
A więc miłego czytania ! :)




Pracuje w małej kawiarence na mojej ulicy. Oczywiście na okres letni. W czasie trwania nauki uczę się w trzeciej klasie technikum. Mniejsza z tym.
Zawsze lubiłam śpiewać i grać na instrumentach.
Mam nawet swój zeszyt ze swoimi piosenkami. Uwielbiałam komponować. Już w dzieciństwie moja rodzina wiedziała, że wyrośnie ze mnie artystka. Jednak ja na razie nie chce dzielić się swoim talentem.
Zachowuje to dla siebie. Po prostu się wstydzę. Nic na to nie poradzę.
- Dzień dobry! – przywitałam się z moją szefową kolejnego dnia pracy. Był poniedziałek.
- Dzień dobry Tosiu. Jak minął weekend? – spytała.
- Szczerze to nijak. Nie robiłam nic innego jak komponowanie i może oglądanie jakiś filmów. – odparłam zawiązując mój fartuszek na linii bioder.
- Jak to? Młodzież w twoim wieku to się bawi po imprezach. A ty siedziałaś w domu i robiłaś to, co robisz praktycznie codziennie?
- Jak widać nie jestem taka jak inni. I może dlatego nie mam chłopaka i nigdy się nie zakochałam? – odparłam, wzdrygając ramionami.
 - Oj, ty już się oto nie martw. Znajdzie się jeszcze chłopak, w którym się zakochasz. Zobaczysz. I to nawet możliwe, że jeszcze dzisiaj go spotkasz – odparła. Nie wspomniałam, że moja szefowa uwielbia wróżyć z kart. I to właśnie, co powiedziała wyczytała z nich.
Z ciekawości podeszłam do niej.
 - Tak? A jak on będzie wyglądał?
- Ty tylko o wyglądzie! Nie tylko to jest w życiu ważne. Ładna miska jeść ci nie da! – zacytowała znany mi już za dobrze przysłowie. Zawsze podobali mi się ładni, debile.
- Tak, tak.. – odparłam.
- Już lepiej idź. Masz pierwszego klienta – oznajmiła wskazując palcem stolik. Chwyciłam za notesik i długopis, i z uśmiechem na twarzy podeszłam do klienta.
 - Brunet – usłyszałam od Gosi, tak miała na imię szefowa.
- Dobrze wiedzieć. – odwróciłam się w kierunku chłopaka, który czekał by złożyć zamówienie.
- Dzień dobry! Co podać?
I tak minęło mi kilka godzin pracy. Gdy już miałyśmy zamykać, w kawiarni pojawił się jakiś chłopak.
 - Po proszę .. niech pomyślę. Kawę z mlekiem. I do tego….
 - Może jakieś ciasto? – zasugerowałam.
 - A jakie pani proponuje?
- Ciasto 3bit. Jest przepyszne.
 - W takim razie niech będzie – uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech.
- Już przynoszę – podeszłam do lady i przekazałam zamówienie.
 - Kto to jest? – spytała Gosia.
- Klient – odparłam kładąc kawę i ciasto na tacę.
- Ale jak ma na imię? – nalegała dalej.
 - Nie wiem. Jak chcesz to zapytaj!- powiedziałam, po czym ruszyłam w stronę chłopaka.
-  Proszę i smacznego! – podałam mu jego zamówienie.
 - Dziękuje. Zdaje się, że przyszedłem troche za późno. Ale myślałem, że jest dłużej otwarte. Przeze mnie musi pani tu dłużej siedzieć – zrobił smutną minę.
 - Nic nie szkodzi – odparłam uśmiechając się – ale proszę nie mówić do mnie pani, dobrze? Nie jestem taka stara.
 - Nie ma sprawy. A jak mam się do pani, przepraszam, do ciebie zwracać? - spytał.
- Po prostu Tosia.
- Tosia. Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. – powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej niż pierwszym razem.
 - Tani, ale podryw – powiedziałam, po czym oboje się roześmialiśmy. Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku szefowej.
 - O czym wy tam tak rozmawialiście? – pytała dociekliwie.
 - Tak naprawdę to o niczym. Mówił, że przez niego muszę tu dłużej siedzieć. Przepraszał za to. – usiadłam obok Gosi.

- Uhm – powiedziała, po czym zrobiła dziwną minę i chciała wyjść na zaplecze. Odwróciła się jednak i dodała: - Brunet. Pamiętaj – i wyszła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz