poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 11.

- Czy ty myślisz, że ja jestem taka głupia, żeby znowu się w to pakować?!

 - Nie, oczywiście, że nie – zaprzeczył.
 - To przestań tak myśleć. Nie mam zamiaru do tego wrócić – powiedziałam stanowczo.
W oczach Damiana można było wyczytać ulgę a na twarzy pojawił się uśmiech.
 - Co tym razem? – spytałam lekko zdenerwowana.
 - Nic. Po prostu cieszę się, że tak mówisz – wyznał i spojrzał na mnie tym swoim boskim uśmiechem. Na co i ja się uśmiechnęłam.
 - A wiesz co? – rzuciłam.
 - Hmm..?
 - Zjadłabym sobie pizze – przyznałam.
 - Nie ma sprawy, skarbie.
            Delikatnie zaśmiałam się ze słowa ,,skarbie”. Od kiedy on tak mówi?
Nawet się nie spostrzegłam, gdy Damian zaparkował. Podszedł od strony pasażera i otworzył mi drzwi.
 - Dzięki – chłopak się uśmiechnął i objął mnie ramieniem. Jeśli tak dalej będzie to może być źle. Ja już czuję, że zaczynam czuć do niego coś więcej niż przyjaźń. Muszę się jakoś ogarnąć. Nie chce zniszczyć relacji między nami.


            Wchodząc do lokalu poczułam znajomy zapach pizzy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem głodna. Zajęliśmy stolik przy oknie. Chłopak zajął miejsce naprzeciwko mnie. Wyglądał cudownie..
 - To masz ochotę na pizzę? – wyrwał mnie z zamyśleń głos Damiana. Pokiwałam twierdząco głową. Po chwili przy naszym stoliku pojawiła się młoda dziewczyna by przyjąć zamówienie. Przyjrzałam się jej. Wysoka, szczupła, jej blond włosy spięte były w koka. Na twarzy uśmiech. Lecz w oczach smutek. Możecie pomyśleć, że jakaś dziwna jestem, że wyczytuje emocję z oczu. Ale to właśnie  nich idzie wyczytać wszystko. Tak samo było z tą dziewczyną. Przy nas udawała szczęśliwą a gdy tylko odeszła jej wyraz twarzy zmienił się.
 - To pewnie przez chłopaka – pomyślałam.
 - Wszystko w porządku? – spytał Damian.
 - Tak – odpowiedziałam rozglądając się po lokalu. Kilka stolików zajętych. Było dość tłoczno.
 - Na pewno? – spytał podejrzliwie.
 - Na pewno – odpowiedziałam spoglądając na niego. Gdy się uśmiechnął do naszego stolika podeszłą ta sama dziewczyna z naszymi kawałkami pizzy.
 - Smacznego – powiedziała i oddaliła się. Oboje zaczęliśmy zjadać przydzielone dla nas porcje i popijać colą.
 - Było pyszne – powiedział Damian uśmiechając się.
 - Tak.. jestem pełna – powiedziałam dotykając się po brzuchu.
Chłopak zaśmiał się. Poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni.
 - Kto to? – spytał podpierając się łokciami blat stołu.
  -  To Brian. Pisze, że mamy wracać do domu. Pilne – spojrzałam na Damiana.
 - To jedziemy – stwierdził.
 - Ok. Tylko muszę skorzystać z łazienki. Chwila, dobra?
 - Spoko. Pójdę zapłacić – oznajmił i rozdzieliliśmy się.
            Wychodząc z toalety coś mnie zatrzymało. A raczej ktoś.
Tuż przy drzwiach stał TEN KOLEŚ z kina. Chwycił mnie mocno za rękę i odwrócił w swoją stronę.
 - Znowu się spotykamy – powiedział łapiąc mnie na oba nadgarstki i złośliwie się uśmiechając.
 - Puść mnie – powiedziałam stanowczym tonem.
 - A to niby dlaczego?
 - Nie uda Ci się to, co planujesz. Tu jest dużo ludzi..
 - To co? Ludzie to nie problem. Zajmują się własnymi sprawami, nie zwracają uwagi na takich ludzi jak my.
            Spojrzałam na niego z wyrazem pełnym pogardy. Byłam na niego wściekła po ostatnim. A teraz to. Bałam się.. bałam się jak cholera..
 - Co maruda? O czym myślisz? – nie mogę się poddać. Muszę być silna.
 - O tym, żeby Ci przywalić.
 - Tak? A jak to zrobisz?  Przecież nie dasz rady, dopóki cię trzymam.
 - Mówię ostatni raz. Puść mnie bo inaczej..
 - Co? – przerwał mi.
 - Zacznę krzyczeć – na co on bezczelnie się zaśmiał i przyłożył mi do ust rękę popychając na ścianę. Jęk wydobył się z moich ust. To bolało..
 - Przestań się szarpać bo ci jeszcze krzywdę zrobię – ostrzegł, gdy próbowałam się wyrwać.
 - Nie zrobisz. Ja będę pierwszy – usłyszałam głos, który należał do Damiana.
,,Napastnik” odwrócił się i oberwał prosto w twarz. Na co się zachwiał. Przyjaciel spojrzał na mnie i z powrotem na Kubę.
 - Nie zbliżysz się więcej do niej, rozumiesz? – powiedział wściekły Damian i wyciągnął rękę w moim kierunku. Chwyciłam ją i razem szybkim krokiem wyszliśmy z knajpy.
            Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi odetchnęłam z ulgą.
Spojrzałam na Damiana. Kipiał ze złości. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
 - Przepraszam.. – powiedziałam delikatnie cały czas patrząc na niego. Podeszliśmy do samochodu koło strony pasażera. Spojrzał na mnie.
 - Ty..? Nie masz za co – powiedział.
 - Chyba jednak mam. Gdyby nie ja, to by tej sytuacji nie było – powiedziałam, a moje oczy się zeszkliły. Wiedziałam, że będę płakać. Ale nie tu i teraz.
 Damian pokręcił główą.
 - Gdyby ten dupek się nie przyczepił, to by tego nie było – stwierdził.
 - Może.. – spuściłam głowę w dół by na niego nie patrzeć.
 - Hej – chwycił mój podbródek uniósł do góry, tak bym na niego spojrzała – to nie twoja wina.
            Powiedział i przytulił mnie. Tego mi było trzeba. Pocieszenie = przytulenie.
Oderwałam się od niego. Było okej.


-  Dobrze?
 - Tak.
 - Możemy jechać? – pokiwałam głową i  wsiadłam do samochodu.
Damian powoli odpalił samochód i kierował się na drogę. Gdy nagle czarne BMW uderzyło w nasz samochód.

            Ostatnie co słyszałam to huk, piski opon i krzyki. To wszystko. 

3 komentarze:

  1. Spoko ciekawe, czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Wena przyszła w odpowiednim momencie. Z nie cierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świenty rozdział :) Masz bardzi ciekawe pomysły - czekam nn !! :****

    OdpowiedzUsuń