piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 3.

- Świetny film! – powiedział Marcin.
- Popieram – dorzucił Kuba, spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Taa.. chyba dzisiaj nie usnę – stwierdziłam.
- Jeśli nie będziesz spać, daj znać – dziwnie poruszył brwiami.
- Ta, ta.. bardzo śmieszne.
- Akurat to jest śmieszne – mówił lekko powstrzymując śmiech chłopak przyjaciółki.
- Ej.., nie śmiej się – upomniała go Emily. – Ja też się boję.
- Oj.., nie bój się. Jestem przy Tobie – przytulił ją i pocałował w czoło.
- Słodko, nie? – wyszeptał mi do ucha Kuba. Na co ja tylko się lekko uśmiechnęłam i powoli ruszyłam w stronę wyjścia z kina.
- Poczekaj za nami! – usłyszałam za sobą głosy. Odwróciłam się i zobaczyłam kolegę biegnącego moim kierunku.
- Gdzie tak pędzisz? – spytał, gdy już był przy mnie.
- Za dwadzieścia minut mam autobus. Nie mam czasu na przyglądanie im się – skłamałam. Autobus mam dopiero za jakąś godzinę. Nie chce po prostu patrzeć na zakochanych.
- To.. może pozwolisz, żebym się odprowadził? – powiedział dość nieśmiało. Chciałam już zaprzeczyć, gdy znowu spojrzałam na zakochanych.
- Wiesz, co? Zgoda – wypaliłam nawet o tym nie wiedząc. Delikatnie na niego spojrzałam. Szczerzył się do mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki on ma cudowny uśmiech. I jeszcze te błękitne oczy, jak w oceanie, można się w nich utopić….
Coś przerwało moje myśli. Kuba coś do mnie powiedział, a ja nawet nie wiem co.. A niech to! Zamiast skupić się na czymś innym, to ja myślę jaki on jest przystojny. Tak. Jest przystojny. Dobra. STOP.
W tym momencie zobaczyłam idących moim kierunku znajomych.
- Naprawdę już musisz iść? – spytała Emily.
- Tak i jeśli zaraz nie wyjdę, to się spóźnię – oznajmiłam.
- A nie ma później autobusu?
- Niestety.
- Nie zatrzymuj jej. Niech jedzie – powiedział Marcin.
- Dobra ja już idę. Na razie – pożegnałam się i ruszyłam w strone wyjścia. Jednak zatrzymałam się na chwilę – A ty nie idziesz? Miałyśmy wracać razem.
 - Ja…
 - Ona zostaje. Odwiozę ją. Później – przerwał jej.
 - Przepraszam.. – wyszeptała.
 - Daruj sobie – odparłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Po chwili u mego boku pojawił się Kuba.
 - Jeśli chcesz to zostań sobie z nimi – powiedziałam ze złością. Emily mnie wkurzyła. Miała jechać ze mną i zostań na taki babski wieczór. Planowałyśmy to od tygodni.
 - Uspokój się troche, ok.? nie chce, żebyś była zła. A tak na marginesie, wolę iść z Tobą niż zostać z nimi i patrzeć jak  się miziają.  To ohydne – znacząco pokiwał głową. Zaśmiałam się.
 - Oo..! Przeszła złość? – spytał z uśmiechem.
 - Tak, przepraszam, po prostu miałyśmy razem spędzić dzień. Same do kina..
 - A tu my – przerwał mi uśmiechając się.
 - Tak. Nawet nie o to chodzi. Było fajnie. Tylko, że miałyśmy jechać razem i ..
 - Spędzić babski wieczór – dokończył za mnie.
 - Skąd wiedziałeś? – spytałam lekko śmiejąc się.
 - Bo my mieliśmy bardzo podobne plany – spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
 - Uważaj! – w tym momencie kolega wpadł na jakąś dziewczynę, o mało jej nie przewracając.
 - Przepraszam bardzo. Zapatrzyłem się… - zaczął się tłumaczyć. Dziewczyna tylko spojrzała na nas, uśmiechnęła się i poszła dalej. Nie mogłam opanować śmiechu.
 - Czego się tak cieszysz? – spytał po chwili.
 - Bo jesteś czerwony jak burak!
 - Bardzo śmieszne.
 - Nie, żartuję. Teraz poważnie. Po prostu przypomniało mi się, że my w podobny sposób się pierwszy raz spotkaliśmy – odpowiedziałam z uśmiechem. Kuba też się uśmiechnął.
 - Tylko ja wtedy pobrudziłem Ci koszulkę – przyznał, tak jakby ze smutkiem. Zrobiło mi się go żal.
 - Ej, nie smuć się. To tylko koszulka. Gorzej by było gdybyś oblał mi na przykład telefon. Oj, zabiłabym Cię chyba! – lekko uderzyłam go w lewe ramie.
 - Taa.. – zaczął się śmiać.
            Na chwile zapanowała cisza. Doszliśmy na pks. Bardzo szybko doszliśmy miejsce, z którego miał odjechać mój autobus. Zostało nam jeszcze sporo czasu.
 - Szybko nam to poszło – stwierdził.
 - Rzeczywiście. Zostało nam jeszcze jakieś czterdzieści minut. Zrobił dziwną minę. No tak. W kinie było czterdzieści. Czas nie stoi w miejscu.
 - Powiedziałam tak wtedy tylko dlatego, że chciałam od nich już iść.
 - Ok. – odparł śmiejąc się – To mam czterdzieści minut, żeby zdobyć twój numer – dodał patrząc prosto w moje oczy. Chodź chciałam, nie mogłam odwrócić wzroku.
 - Ooo.. ciekawe – wydusiłam w końcu. Kuba podszedł bliżej. Dzieliły nas zaledwie dwa kroki. Cały czas wpatrywaliśmy się sobie w oczy.
 - To jak będzie? – spytał po cichu, gdy dzielił nas zaledwie jeden mały krok.
 - A nie wiem.. Co proponujesz? – odezwałam się również po cichu. Cały czas myślałam co on chce zrobić. Chyba nie pocałować mnie? Nie, nie. Ja nie całuje się na pierwszej randce. Szczerze, to nawet nie była randka.
            Przybliżył się. Teraz dzieliły nas zaledwie centymetry.
 - Ty dasz mi swój numer, a ja jeszcze dzisiaj się do Ciebie odezwę i umówimy się na jakąś randkę. Co o tym sądzisz? – wyszeptał mi do ucha.
 - Umm.. przyznam, że kusząca propozycja.
 - No widzisz.. – delikatnie położył swoje dłonie na moich biodrach biodrach mnie przeszedł przyjemny dreszcz..
 - Ale dlaczego mam się na nią zgodzić? – wyszeptałam.
 - Może.. – spojrzał w górę – dlatego – dlatego tej chwili jego ciepłe  wargi dotknęły mojego zimnego policzka. A potem drugiego. W jedną sekundę ogarnęła mnie fala ciepła. Wystarczy jeden pocałunek w policzek, żeby mnie rozgrzać.
 - I co, przekonałem Cię? – spytał zauważywszy mój uśmiech.
 - Może troszeczkę – odparłam lekko zagryzając dolną wargę. Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć, moje ciało przeszedł zimny dreszcz.
 - Zimno Ci? – spytał.
 - Nie – w tej chwili przeszedł mnie kolejny dreszcz – Może troche.
 - Chodź tu – powiedział wyciągając ręce. Już po chwili wylądowałam w ramionach chłopaka. Od razu było cieplej. Przytulam się do chłopaka, którego nawet nie znam. Może to być dziwne, ale czuję, że nie jest on taki zły. Pewnie ma swoje za uszami. Jak każdy.
 - I jak lepiej? – spytał , delikatnie jeżdżąc dłonią po moich plecach. Pokiwałam na ,,tak”.
 - Chodź – pociągnął mnie za rękę.
 - Ale gdzie?
 - Jest Ci zimno?
 - Troche, ale.. – w tej chwili założył mi swoją bluzę.  – Chodź.
 - Poczekaj! -  powiedziałam dość głośno – Weź tą bluzę bo Tobie będzie zimno.
            Chłopak chwycił mnie mocno za nadgarstki.
 - Auu! To boli – powiedziałam.
Piorun uderzył. Spojrzałam w niebo. Zaczął padać deszcz. To znak?   
  


To mamy trzeci. Zapewne nie wiecie, ale dzisiaj mija pięć miesięcy odkąd ten blog istnieje. Bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieję, że wy też. 
Buziaczki ! :**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz