*Przemek*
-Koniec. Nie mam już siły. Poddaję się -
przyznałem sobie w myślach - nie chwila, nie mogę. Muszę to zrobić dla Marty.
Mojego jedynego skarbu na świecie. Za mocno ją kocham, żeby teraz zostawić..
Przemek! Ogarnij się!! Musisz walczyć!! Nie, nie mam siły.. Dasz radę! Walcz!!
- Przemek.. - usłyszałem delikatny głos. To
był chyba Anioł.
- Przemuś.. - słyszę znowu. To znów ten Anioł.
Albo niee.. Sam już nie wiem.
- Kotku, kochanie, słyszysz mnie.. - słyszę
znowu.
- Nie płacz, słyszysz - słyszę inny głos, to
pewnie drugi Anioł. Tylko gdzie ja właściwie jestem??
Czy to
niebo? Nie, nie zasłużyłem sobie. Może piekło? Nie, tam nie ma Aniołów. Więc
gdzie..???
- Tomek, ilu ich tam było? - pyta ten drugi
Anioł. Chwila... Tomek... kojarze go... tylko kto to był.. Tak! Już wiem.. A
ten pierwszy Anioł.. co on mówił ..: ,,Przemuś?" Kto tak do mnie mówił...?
To mówiła tylko jedna osoba. Mój najcudowniejszy skarb tego świata jaki
kiedykolwiek istniał. To mój Anioł.
- Marta... - szepce.
- Przemek kochanie, słyszysz mnie? - pyta mnie
Marta.
- Taak...
- Jak mogłeś to zrobić... Ja nie jestem tego
warta.. - mówiła dziewczyna i zaczynała płakać.
- Bo ja ... cię kocham i zrobie dla ciebie
wszystko - chodź wszystko mnie bolało to podniosłem się i przytuliłem Martę.
- Ja też cię kocham.. i przepraszam za
wszystko.. - wyszeptała mi do ucha.
Po kilku minutach drugi ,,Anioł"
ponowił pytanie skierowane do Tomka.
*Tomek*
- Było ich z siedmiu - odpowiedziałem - ale
spokojnie, daliśmy im radę! - powiedziałem podnosząc ręce w geście zwycięstwa.
- Tak, cieszymy się, tylko dlaczego z takimi
obrażeniami? - spytała Angela.
- Zawsze trzeba się poświęcić. Ał!!!
- Przepraszam - powiedziała ocierając moją
ranę wacikiem - musiałeś się poświęcić to teraz cierp.
- Cierp ciało jak się chciało! - dorzuciła
Marta wycierając kolejną ranę Przemka.
- No dokładnie! - poparła ją moja dziewczyna.
- Ej.., ale to było dla was.. - powiedziałem
prawie równocześnie z Przemkiem, robiąc oczy bezbronnego psiaka.
- Awww... - powiedziały dziewczyny, chcąc nas
przytulić.
- Ał.. - mruknąłem, a zaraz po mnie Przemek.
- No widzicie, teraz to nawet przytulać was
nie możemy - stwierdziła Marta.
- No. A co dopiero wyjść gdzieś, na plażę czy
na dyskotekę. Niestety, musimy jechać do domu. Koniec wakacji - oznajmiła
Angela i poszła do sypialni się pakować.
- Nie, nie, nie, nie - powiedzieliśmy chórem
podnosząc się z krzeseł.
- Już nie boli? - pytały podejżliwie.
- Nie, ależ skąd. Tylko udawałem -
powiedziałem, podchodząc do dziwczyny i ją przytulając. To samo poczynił
Przemek. Jednak nadal nas bolało to ściskanie. Ale czego się nie robi dla
najwspanialszej, ukochanej dziewczyny.
Staliśmy tam kilka minut, lecz już po chwili
wraz z moim kumplem zaczęliśmy robić głupie miny z tego bólu.
- Widzimy! - rzuciły dziewczyny i zaczęły się
śmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz